Ofiara czy Twórca? Jak odzyskać kontrolę nad swoim życiem i zacząć działać?

Patryk Wójcik - psychologia na wynos
21-06-2025

9 min

Czujesz, że Twoim życiem kierują inni? Że to ktoś inny trzyma rękę na sterze, a Ty tylko dryfujesz? Jak liść na wietrze — bez kierunku, bez mocy decyzyjnej, bez wpływu?

Tkwisz w miejscu, które od dawna Cię wyniszcza. Może to toksyczny związek. Może relacja z rodziną, która ciągle Cię rani. Może praca, która po cichu zabija Twoją energię, marzenia i poczucie sensu.

Ale wiesz, co jest najgorsze?

To, że uciekasz przed tą prawdą. Nie chcesz tego zobaczyć. Nie chcesz tego przyznać. Bo kiedy to zrobisz, nie będzie już odwrotu. Będziesz musiała coś zmienić. A zmiana boli.

Zbyt długo żyłaś w trybie przetrwania (tryb bierny). Zbyt długo wchodziłaś w rolę ofiary — tej, która się dostosowuje, tłumaczy, znosi, czeka. Bo tak było łatwiej. Bo tak było bezpieczniej. Ale prawda jest taka, że ten tryb powoli Cię niszczy.

I właśnie dlatego ten tekst powstał. Nie po to, żeby Cię zmotywować. Tylko po to, żeby Cię obudzić i pokazać Ci, jak wiele masz siły w sobie.

Bo kiedy odrzucisz iluzje, przyznasz się przed sobą do prawdy i spojrzysz uczciwie na swoje życie, poczujesz coś więcej niż strach. Poczujesz moc. Moc, która czekała w Tobie od dawna. I wtedy przestaniesz być ofiarą. Zaczniesz tworzyć. Zaczniesz żyć.

Zasługujesz na to, żeby w końcu być Twórcą swojego życia. Pytanie tylko… czy jesteś gotowa to sobie przyznać?

Historia Marty – odejść to jedno, ale zacząć żyć to drugie

Marta przez niemal 10 lat tkwiła w związku, który każdego dnia odbierał jej siły, wiarę w siebie i radość z życia.

Na początku wszystko wyglądało jak spełnienie marzeń. On był czarujący, opiekuńczy, potrafił rozśmieszyć ją do łez. Kilka miodowych miesięcy, w których świat się zatrzymał. Wydawało się, że w końcu znalazła „tego jedynego”.

A potem wszystko się zmieniło.

Nagle przestała być wystarczająca. Zaczęły się ciche dni, drobne przytyki, chłodne spojrzenia. Coraz częściej słyszała, że przesadza, że wszystko psuje, że to ona wyolbrzymia. Z czasem zaczęła wierzyć, że to naprawdę jej wina.

Facet, z którym żyła, był emocjonalnie niedojrzały i głęboko kontrolujący. Zrzucał na nią odpowiedzialność za każdy problem. Kiedy miał zły dzień — to przez nią. Kiedy coś nie wychodziło — to ona go „demotywowała”.

Z biegiem lat Marta zaczęła przepraszać nawet wtedy, gdy nie wiedziała, za co.

Uczyła się chodzić po cichu, by nie sprowokować złości. Myślała, zanim cokolwiek powiedziała — nie po to, żeby być zrozumiana, tylko żeby nie wywołać awantury.

Próbowała kochać za dwoje. Próbowała wszystko naprawić, zrozumieć, przeczekać. Ale w końcu… zabrakło jej sił. Zawalczyła o siebie. Odeszła.

Ale to nie był happy end.

Bo życie po toksycznej relacji nie wygląda jak w filmach. Nie ma wielkiej przemiany w jedną noc, nie ma wielkiego katharsis. Jest cisza. Pustka. Dezorientacja. I ta przerażająca myśl: "Skoro go już nie ma... to dlaczego nadal czuję się zagubiona?"

To ten moment, o którym nikt nie mówi.

Jakby wszystko miało kończyć się w dniu odejścia, a potem – „żyli długo i szczęśliwie”. Tyle że nikt nas nie uczy, jak żyć, kiedy już nie jesteśmy zranieni – ale nadal jesteśmy pogubieni.

Marta musiała stoczyć kolejną walkę. Tym razem nie z kimś, ale ze sobą. Przez lata żyła w trybie biernym — dostosowywania się, uciekania, znoszenia jego fanaberii. Po odejściu nie potrafiła odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nie umiała być dla siebie wsparciem. Czuła się jeszcze bardziej zagubiona niż wtedy, gdy była z nim.

I właśnie wtedy uświadomiła sobie najtrudniejszą prawdę: Samo odejście to nie wszystko.

Prawdziwa walka zaczyna się wtedy, kiedy trzeba na nowo stworzyć siebie. Nadać swojemu życiu nowy sens. Przestać reagować — i zacząć działać. Z roli ofiary wejść w rolę twórcy i zacząć aktywnie zmieniać swoje życie, zamiast czekać na to, że ktoś inny rozwiąże nasze problemy.

To było dużo trudniejsze niż odejście. Bo już nie chodziło o przetrwanie. Chodziło o zbudowanie życia, w którym nie będzie trzeba przetrwać — tylko naprawdę żyć.


Zmiana zaczyna się w głowie – i od pytań, które sobie zadajesz

Każda prawdziwa zmiana zaczyna się od jednego miejsca: twojej głowy. A dokładnie — od tego, jak ze sobą rozmawiasz. Bo to, co mówisz do siebie po cichu, kiedy nikt nie słyszy — to Twój dialog wewnętrzny. I to właśnie on kształtuje Twoje emocje, decyzje i kierunek, w którym idzie Twoje życie.

Jeśli chcesz zacząć żyć inaczej, nie wystarczy zmienić okoliczności. Musisz zmienić sposób, w jaki myślisz o sobie i swoim życiu. A to oznacza: zmienić pytania, które sobie zadajesz.

🔸 Ofiara pyta (osoba w trybie biernym):

Dlaczego on mi to zrobił?

Dlaczego ja zawsze trafiam na takich ludzi?

Dlaczego to się znowu nie udało?

Te pytania prowadzą w przeszłość. Prowadzą do poczucia bezsilności, żalu i utknięcia.

🔸 Twórca pyta (osoba w trybie aktywnym):

Czego JA teraz potrzebuję?

Co chcę teraz dla siebie stworzyć?

Jak chcę żyć od dziś (wykorzystując swój bogaty bagaż doświadczeń)?

To pytania, które otwierają przyszłość. Prowadzą do sprawczości, decyzji, ruchu.

Pytanie to kierunek.

Każde pytanie, które sobie zadajesz, ustawia Cię w jakąś stronę. Pytania typu „dlaczego to się wydarzyło?” często cofają Cię do bólu, winy i braku wpływu. Pytania typu „co teraz chcę z tym zrobić?” — wyrywają Cię z roli ofiary i kierują ku działaniu.

Dlaczego to takie ważne?

Z psychologicznego punktu widzenia, dialog wewnętrzny tworzy rzeczywistość, w której żyjesz.

To, co mówisz sobie w myślach:

– aktywuje konkretne obszary mózgu,

– wpływa na Twoje emocje i decyzje,

– buduje Twoją tożsamość.

Jeśli codziennie mówisz sobie: "Nic nie potrafię", "Znowu mi się nie udało", "To przez innych", to Twój mózg zaczyna traktować to jako prawdę. Tworzysz sobie mentalną klatkę, z której coraz trudniej się wydostać.

Ale jeśli zaczynasz mówić: "Mam wpływ", "To ja decyduję, co dalej", "Mogę stworzyć nowe życie", to uruchamiasz inne obszary — odpowiedzialne za motywację, decyzje, kreatywność i poczucie wpływu.

Nie chodzi o tanie afirmacje. Chodzi o zmianę tonu wewnętrznej rozmowy z oceniającego na wspierający. Z pytającego „dlaczego jestem taka słaba?” — na pytającego „co teraz mogę zrobić, żeby poczuć się silniejsza?” Bo to, co mówisz do siebie w myślach, albo Cię wzmacnia — albo odbiera Ci siłę.

Chcesz być Twórcą swojego życia? Chcesz przejąć za nie pełną odpowiedzialność?

Zacznij od zmiany słów, które słyszysz w swojej własnej głowie. One są pierwszym narzędziem, które masz. Zacznij zadawać inne pytania — a znajdziesz inne odpowiedzi. A potem… inne życie.

Czas wybrać – Ofiara czy Twórca?

Bez względu na to, jak trudną drogę przeszłaś — czy były to traumy z dzieciństwa, wyniszczająca praca, toksyczny związek, czy lata życia na autopilocie — zawsze masz wybór, co z tym zrobisz.

🔹 Ofiara żyje przeszłością.

Wraca do bólu, rozdrapuje rany, próbuje zmienić to, czego zmienić się nie da. Cały czas szuka winnych, liczy straty i czeka, aż ktoś ją uratuje.

🔹 Twórca wie, że ma wpływ tylko na tu i teraz.

Zamiast rozdrapywać rany — leczy je, wyciąga z nich lekcję i kieruje uwagę na to, co można zrobić dzisiaj, by mieć inne jutro.

Twórca robi małe kroki każdego dnia. Nie czeka na cud. Działa. Buduje nowe życie na nowych zasadach. Przejmuje pełną odpowiedzialność — za swoje decyzje, relacje, granice, emocje. Nie chowa głowy w piasek, nie udaje, że "jakoś to będzie", kiedy coś boli. Reaguje. Chroni siebie. Działa w swoim imieniu.

I teraz pytanie do Ciebie — nie retoryczne, nie na pokaz. Pytanie, które może wszystko zmienić:

👉 Czy chcesz dalej żyć jak ofiara, która czeka aż świat się zlituje?

👉 Czy jesteś gotowa zostać Twórcą — i zacząć sama tworzyć to życie, na które naprawdę zasługujesz?

To nie dzieje się od razu. Ale zaczyna się od jednej decyzji: Nie czekam już dłużej. Zaczynam działać. To moje życie, a więc tylko ja mogę je zmienić wedle swoich potrzeb.